czwartek, 2 lipca 2015

Spontanious cinema

Ostatnia notka była trochę o mojej chorobie, która po zażyciu lekarstw nieco przeminęła. Tak więc, gdy tylko lepiej się poczułam, postanowiłam wyjść gdzieś z przyjaciółką. Padło typowo zakupy i...kino.
 Całkiem spontanicznie wybrałyśmy film "Najdłuższa podróż". Był to jak najbardziej trafny wybór! Ogólnie, jest to ekranizacja najnowszej ksiązki Nicholasa Sparksa - autora m.in. "I wciąż ja kocham".
Film składa się z 2 bardzo do siebie podobnych wątków. Jeden opowiada o miłości studentki, miłośniczki sztuki - Sophii do słynnego kowboja( jakkolwiek to brzmi haha), uczestnika rodeo Luke'a. Pozornie uczucie rodzące się pomiędzy nimi nie ma prawa bytu, a jednak... Drugi wątek to historia Iry i Ruth, która jest łudząco podobna do wcześniejszej. Miłość, która mimo wielu różnic łączy dwojga zupełnie przeciwnych sobie ludzi to główny temat owego filmu. Oba wątki łączą się w 1, gdy Sophia i Luke ratują Irę z wypadku samochodowego. Od tego czasu rozpoczyna się ich najdłuższa podróż do miłości.
Stopstopstop więcej już nie zdradzam! Musicie sami to obejrzeć! Naprawdę polecam ten film wszystkim miłośnikom filmów romantycznych i nie tylko. Szczególnie w zimne wieczory i #saddays, które każdy z nas czasem miewa. Trochę wzrusza, ale nie doprowadza do łez, trochę bawi, ale nie doprowadza do napadu śmiechu. W sam raz, by się trochę oderwać od rzeczywistości, czy najzwyczajniej zrelaksować i odstresować.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz